Nie momy jeszcze takiego działu to narazie tak na dobry początek :D
Wchodzi pułkownik i widzi majora pochylonego nad papierzyskami. - Co piszecie majorze? - Dysertację - odpowiada zrywając się z krzesła major. - Acha! Interesujące. A na jaki temat? - Obieg wody w pisuarze. - Jakoś tak mało ciekawie brzmi. - A jak pan pułkownik by zaproponował? - Na przykład - Możliwości transportu dwuwodorotlenku w naczyniach o powierzchni słabo perforowanej? - Świetny tytuł panie pułkowniku ! - krzyczy uradowany major. - Tak zatytułuję tę rozprawę. Dziękuję za radę. Po wyjściu pułkownika major biegnie na piętro niżej do swojego przyjaciela kapitana, żeby pochwalić się nowymi ustaleniami i zastaje go tez coś piszącego. - Cześć co piszesz - pyta. - Dysertację. - Ooo Na jaki temat? - Możliwość zastąpienia instrumentów muzycznych w kościele garnizonowym walorami głosowymi duchowieństwa. - Widzę, że odwiedził cię pułkownik - domyśla się major. - Tak, poradził mi zmienić tytuł mojej rozprawy naukowej. - A jak ten tytuł brzmiał wcześniej? . - Po ch** kapelanowi akordeon.
Na targu baca sprzedawał gadającego psa. Turysta nie bardzo wierzył, że pies potrafi gadać. - Pewnie, ze potrafię - wtrącił się do rozmowy pies. - To nawet sprawiło, że przez pewien czas pracowałem dla MI-5 jako szpieg... Wie pan, nikt nie sądził, że pies potrafi mówić i rozumieć, co się przy nim mówi, Rejewski, Różycki i Zygalski cos tam liczyli, ale gdybym nie podsłuchał rozmowy pewnych niemieckich oficerów i nie zdradził ich tajemnic, Enigma do dziś pozostałaby zagadką... No, a po zakończeniu służby pracowałem trochę jako tłumacz, potem emeryturka, dzieci, stabilizacja... - Baco, wy na pewno sprzedajecie tego psa? - Tak. - A za ile? - Za 10 złotych. - Takiego psa??! - A bo on takie głupoty p*****li...
Żona do męża: -Idź kupić bułki. -Ile mam kupić? -No nie wiem, tyle kup,żeby starczyło na kolację i śniadanie. Mąż zirytowanym głosem: - Jak kupię za mało,albo za dużo,to znów będzie awantura, powiedz,ile mam kupić? Żona (z zalotnym spojrzeniem): -Kup tyle bułek, ile razu się wczoraj kochaliśmy. Mąż poszedł do sklepu.Staje przed ekspedientką i mówi: -Poproszę siedem bułek. Albo nie, pięć bułek, loda i kakao.
|